Na ostatnim posiedzeniu Senatu PG dowiedzieliśmy się o wielkich planach przebudowy centrum kampusu PG – dużej części obszaru przed Gmachem Głównym. Pojawiła się tez informacja o ozdóbce w postaci fontanny. Zapytałam władze o źródła tego pomysłu – bo ani historyczne uwarunkowania, ani umiejscowienie źródełka w okolicy, któremu dałoby się takie malownicze ujście przyczyną nie jest.
Pamiętam ten plac sprzed wielu, wielu lat – był plac obsadzony krzewami róż, były dwa wielkie świerki. Róże zlikwidowano argumentując, że trzeba przywrócić wygląd historyczny i pojawił się prostokąt obsadzony bukszpanem, drzewa wycięto, bo podobno chorowały.
Przeżyję i fontannę, tylko błagam pomysłodawców: żadnych traw wokół fontanny, żadnych ozdobnych kamyczków! Trawy dla alergików są zabójcze, a Gdańsk jest i tak na I miejscu w Polsce pod względem zachorowań na alergie. No i gdańscy architekci od tzw małej architektury – a widać że idą ramię w ramię z politechnicznymi – są zwolennikami kamyczków i traw: polecam choćby bliski spacer przy Galerii Bałtyckiej, trasie Słowackiego, na gdańskiej Starówce, a my mamy już i trawy i kamyczki przy gmachu Nanotechnologii. Czy państwo zauważyliście, ze na PG nie ma ANI JEDNEGO KWIATKA??? To chyba ewenement światowy – kampus uniwersytecki bez kwietników.
Nie mogłam sobie darować – poniżej zdjęcia z Oksfordu, po którym spacerując, podziw mieszał mi się z zazdrością… Przepiękne założenia ogrodowe, rozległe trawniki, ławki – nota bene cudny pomysł upamiętniania profesorów uczelni tabliczkami z ich nazwiskami na ławkach.
Rozumiem, że można być zwolennikiem jakiejś koncepcji, hołdować pewnym modom, pewnej estetyce, ale powinno się to przekładać – a raczej iść w parze z tożsamością przebudowywanego miejsca. Czasem na moim wydziale – kiedy protestuję przeciwko jakimś rozwiązaniom – np. przeciwko wściekle zielonym kanapom w holu [ teraz ten kolor nazywa się limonkowym] na rzecz granatowych, czerwonych i grafitowych, słyszę zarzut, „protestujesz, bo to ci się nie podoba”. To nie tak: nowoczesna, czerwona kanapa też mi się nie podoba – prywatnie nigdy bym w swoim domu takiej nie postawiła – ale moje „podobanie” nie ma tu nic do rzeczy, bo wiem, że ta czerwona i granatowa będą współgrać z elementami już istniejącymi, z założoną tożsamością wizualną. Gusta estetyczne czy preferencje kolorystyczne nie są tym samym z tym co pasuje, współgra czy buduje tożsamość – jeśli rzecz dotyczy przestrzeni publicznej .
Jestem zwolenniczką eksperckości: plany zabudowy, rozbudowy powinny być proponowane przez architektów i planistów, ale jeśli rzecz dotyczy przestrzeni publicznej, to idea dialogu społecznego jest jak najbardziej na miejscu – i jest powszechnie na świecie stosowana. Gdańsk zorganizował w ostatnich tygodniach aż trzy spotkania z mieszkańcami w kwestii planowanej linii tramwajowej, a na uczelni – cisza. Spotkanie absolutnie nie na zasadzie co się komu podoba – koncert życzeń, ale poddania pod dyskusje wizji architektów, wersji rozwiązań – z racjonalnymi uzasadnieniami.
A przecież to uczelnie powinny być wzorem zachowań obywatelskich, krzewienia kultury obywatelskiej. Szkoda…